Miley
Dzisiaj jest pierwszy dzień w nowej szkole,jestem taka pod ekscytowana,wstałam dzisiaj o szóstej rano,ale i tak nie mogłam przespać nocy,miałam odrobinę tremy,że mnie nie zaakceptują i że ktoś będzie dla mnie nie miły-przerażająca myśl-wydukałam sama do siebie,leżałam wygodnie na moim łóżku,trzymając w objęciu pamiętnik,w którym zacznę moją opowieść,jeszcze nie mam nazwy,ale przyjdzie z chwilą,ale na całe szczęście mam wspaniałe przyjaciółki,które są zawsze ze mną i nie dadzą mnie skrzywdzić,trochę im zazdroszczę tej siły,którą w sobie drzemią,ja to nawet muszki nie skrzywdzę,a one się rzucają w obronę za jedną
-Miley! śniadanie na stole-krzyknęła moja mama,migiem zeszłam na dół i zasiadłam przy stole,ale nie miałam ochoty jeść to ta trema,wykończy mnie-jedź-powiedziała pokazując na talerz,skrzywiłam się patrząc na talerz w którym były płatki z mlekiem,nie czuje głodu,czuje dziwny ucisk w brzuchu
-mamo,nie mam ochoty jeść,stresuję się nową szkołą-powiedziałam patrząc na mamę,która popijała kawę
-skarbie,wiem,że dasz radę,jak zawsze,masz dziewczyny-powiedziała przełykając łyk kawy
-witam rodzinko,co na śniadanie?-spytał tata,który wszedł do kuchni,po czułam jego dłoń na moim ramieniu-a ty co taka,zestresowana ?,a no tak,nasza córka idzie do nowej szkoły-powiedział,myśląc o,nie wiem,chyba o niczym
-wstałeś kotek,płatki zrobiłam Miley,a tobie kanapki,takie jak lubisz-powiedziała mama,tata podszedł do mamy,mocno ją objął i namiętnie pocałował
-fujj,jesteście obrzydliwi-powiedziałam,próbując nie zwymiotować,nie lubię jak mama z ojcem całują się i pieszczą przy mnie,to jest ohydne,nagle obydwoje odkleili się od siebie i spojrzeli na mnie z dziwnym wyrazem na twarzy,jedno wiem,wyczytałam z ich spojrzeń, nie dowierzanie
-mała,wiesz,kiedyś sama będziesz,kogoś kochać i nic wtedy nie będzie się liczyło oprócz waszego szczęścia,jak ja i mama-powiedział,na co przewróciłam teatralnie oczami
-tato!,to ja wolę się nie zakochiwać,jeżeli będę miała robić takie rzeczy przy moim dziecku-powiedziałam uparcie,po czym wstałam i chwyciłam torbę,narzucając ją na ramię,otworzyłam drzwi i odwróciłam się do rodziców-nara rodzinko-powiedziałam,po czym wyszłam z domu,kiedy przeszłam przez furtkę domu,czekały na mnie Kelly,Molly i Tara-hej dziewczyny-powiedziałam i po kolei przytuliłam każdą
-hej Mils,rany jak nie chce mi się iść do tej szkoły-powiedziała jęcząc Kelly,Kelly to największa zrzęda nic jej nie pasuję oprócz imprez i dogryzania Mendy i jej świcie,no i spędzania z nami czasu
-zamiast tak zrzędzić,lepiej chodźmy-powiedziała Molly,więc Molly jest podobna do Kelly,ale w mniejszym stopniu uwielbia rozrywkę i misje,w końcu ruszyłyśmy w stronę szkoły,nagle Tara stanęła jak wryta
-O rany,o rany-zaczęła panikować,Tara to histeryczka,ale i tak ją kocham-zapomniałam telefonu-przypomniała i ruszyła w naszą stronę -to źle ?-spytała
-jak wrócisz,to będziesz miała telefon-powiedziałam nie zwracając już więcej uwagi na Tarę
-o rany,dlaczego ta szkoła jest tak blisko naszych domów?-spytała znów jęcząc Kelly,razem z Molly przewróciłyśmy teatralnie oczami i weszłyśmy jako pierwsze,Tara wzruszyła tylko ramionami i z uśmiechem pobiegła za nami,kiedy weszłyśmy do środka,oczy nam się otworzyły szerzej
-a-ale wielka-wydukałam
-jeny tu chyba mieszkają olbrzymy-powiedziała Kelly,która dopiero weszła
-olbrzymy to my jiip-powiedziała podekscytowana Tara,spojrzałyśmy na nią nie dowierzając co przed chwilą powiedziała,na ustach Kelly można było zobaczyć opadającą szczękę
-weź się w końcu zamknij,wszyscy patrzą na nas-powiedziała zdenerwowana Molly i walnęła Tarę w ramię,Molly miała rację wszyscy na nas patrzeli,tak wrogo,wystraszyłam się i cofnęłam do tyłu,nagle po czułam,że upadam na kogoś
-uważaj,jaka typiara,wiedziałem,że w tej budzie,będą głupie i rozdarte bachory-powiedział wkurzony nieznajomy,wiedziałam jedno on był chłopakiem i to wściekłym,wstałam i otrzepałam kolana,a mój wzrok pokierował się na nieznajomego,otworzyłam szeroko usta,był ładny i to jak,miał czekoladowe oczy,malinowe usta i dobrze zbudowany -co tak się gapisz,nie widziałaś takiego zajebistego chłopaka,jak ja,wiem jestem idealny-powiedział schlebiając sobie
-am przepraszam,nie chciałam na ciebie wpaść,tak wyszło,tylko się wystraszyłam i upadłam,jeszcze raz przepraszam-powiedziałam kiwając głową,że mi przykro
-weź tego palanta nie przepraszaj,Mils,nie zniżaj się do takiego poziomu-powiedziała oschle Kelly,jej spojrzenie mierzyło tego chłopaka,to był znak,czerwona lampka,ratujcie Miley
-stój pysk szmato!,a jak chce,to niech przeprasza,lubię jak ktoś mi schlebia,a jeszcze taka laska-powiedział i zaczął mierzyć mnie,od góry do dołu,wiedziałam o co mu chodzi,nagle chłopak podszedł do mnie i szepnął mi do ucha-może spotkamy się i wiesz będziesz moja,he w łóżku-powiedział,a moje gałki się powiększyły,nagle nie wiem skąd,wybudziła się we mnie agresja,chwyciłam tego palanta za szmaty i przecisnęłam do ściany
-słuchaj mnie uważnie,lepiej sobie nie schlebiaj i nie waż się proponować mi takiej obrzydliwej propozycji,nie jesteś panem,żeby wybierać sobie pierwszą lepszą,więc spadaj-powiedziałam,szybko nabierałam powietrza by zaspokoić agresje jaką w sobie miałam
-Miley chodźmy-powiedziała Kelly,a jej wzrok cały czas laserował nieznajomego
-więc nazywasz się Miley,takie imię,dla takiej nie typowej dziwki-zaśmiał się złośliwe
-zabije cię!!-krzyknęłam,po czym znów ruszyłam do niego,ale to on miał przewagę,wiedział,że to zrobię,chwycił mnie za nadgarstki i przeciągnął do ściany,przy czym złączył nasze usta,wyrywałam się bo nie chciałam tego odwzajemnić,ale on miał takie miękkie usta,chłopak uchylił powoli moją dolną wargę,abym pozwoliła mu na dostęp do głębszego pocałunku,jednak mu się nie udało,bo przy okazji ugryzłam go w wargę,chłopak kucnął i stękał,zadowolona uśmiechnęłam się szeroko i potrzepałam rzęskami,chciałam odejść,ale znów mnie chwycił i pocałował,odchylił się ode mnie o milimetr
-a ja nazywam się Justin-powiedział sapiąc,ja również sapałam,po pocałunku,wiem jestem głupia i odwzajemniłam ten pocałunek,ale podobał mi się,to było silniejsze ode mnie,nigdy tak nie miałam,aby się nie powstrzymać,nagle rozejrzałam się po korytarzu nikogo nie było,wszyscy w sali?!,nie ja nie mogłam pierwszego dnia się spóźnić,odsunęłam się od chłopaka i upadłam na ziemie-co ci jest ?,chyba,że tak ci się podobał pocałunek,że aż zaniemówiłaś-powiedział
-odwal się!,przez ciebie spóźniłam się na lekcję-powiedziałam i wstałam,chcąc iść do sali
-wy dwoje,do mojego gabinetu-powiedział stanowczo,chyba dyrektor,ja się chyba zabiję
-moja mama mnie zabije i to przez ciebie brązowooki !-powiedziałam do szatyna
-na imię mi Justin,a nie brązowooki-powiedział oschle- ja pierdole będziesz teraz tak histeryzować?!-spytał również oschle,przepraszam,że mówiłam na moich byłych chamami,o to prawdziwy cham z piekła wyszedł
-nie rozmawiam z tobą,nie ma cię,czaisz-powiedziałam
-czaję,ale i tak nie dam ci spokoju,póki się ze mną nie prześpisz-powiedział,a moja szczęka opadła po raz kolejny w tym dniu
-ha ha,ale mnie rozbawiłeś,zapomnij jestem dziewicą i nie mi w głowie seks,dla zabawy i jeszcze z takim typem jak ty-powiedziałam oschle,mierząc go wzrokiem
-dziewica,uu dla mnie jeszcze lepiej,w życiu ci nie odpuszczę,czaisz kotek ?-spytał,zmarszczyłam czoło i odwróciłam się od niego idąc za dyrektorem,który w ogóle nie słyszał tej rozmowy
-idiota-szepnęłam pod nosem,chociaż wiedziałam,że to usłyszał,nagle czyjaś dłoń mnie zatrzymała
-wchodzi pani pierwsza ?-spytał dyrektor
-a nie możemy we dwoje,szybciej panu pójdzie-powiedział Justin,który był za mną
-masz rację,wchodźcie-otworzył drzwi,jeszcze w życiu nie byłam na czerwonym dywaniku,może tylko za podziękowanie za dobrą pomoc
-jesteście nowi i nie znacie zasad,obowiązuje tu zasada,pierwszy dzwonek,każdy idzie pod swoją klasę,drugi dzwonek sale otwiera nauczyciel i każdy ma być na swoim miejscu,zrozumieliście?-spytał
-tak proszę pana,to się nie powtórzy-powiedziałam
-taa- odpowiedział szatyn
-nic się nie stało,macie tylko upomnienie,teraz zaprowadzę każdego do swojej klasy.do jakiej chodzicie ?-spytał
-do klasy A-powiedziałam równo,z Justinem ?,nie to nie może być prawda,za jaką karę,muszę się dręczyć z tym chłopakiem,znam go od jakiś 20 minut i już z nim nie wytrzymuje
-dobrze jesteście w tej samej klasie-powiedział uśmiechnięty na twarzy,a ja się skrzywiłam i spojrzałam na szatyna,który miał złowieszczy uśmieszek,dyrektor zaprowadził nas do klasy,nauczycielka nie była zadowolona,więc kazała nam usiąść,niestety,była tylko jedna wolna ławka i dwa krzesła,do końca roku w niej siedzieć z nim
-siadać,Bieber i Cyrus,nie ociągać się bo robicie zamieszanie w klasie-powiedziała nauczycielka,a ja szybko usiadłam po lewej stronie, a szatyn po prawej przy ścianie,oddaliłam się kawałek od niego,po chwili po czułam się bezpiecznie i spoglądałam na tablice,okazało się,że nasza nauczycielka Angielskiego jest naszą wychowawczynią,słuchałam co mówiła i zapisywałam notatki,jak każdy inny,ale dostrzegłam Kelly,która miała na uszach słuchawki i udawała,że pisze,zaśmiałam się cicho pod nosem,nagle poczułam
________________________________
Mamy 1rozdział,mam nadzieje,że wam się podoba ?
KOMENTUJCIE !!!
Rany boskie,zapowiada się na genialne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńZapowiada sie ciekawie :)
OdpowiedzUsuńheh,nie mi już wpadł do gustu ,opowiadanie zaczyna się rozkręcać,podoba mi się i czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńwchodzę sobie na profil na tt do andżeli i widać ma nowy rozdział,ich wchodzę i zapowiada się super !:D
OdpowiedzUsuńno zapowiada się ciekawie,agresywny Justin,który sobie schlebia ;D chce już nowy rozdział ;p
OdpowiedzUsuńzapowiada się ciekawie :)czekam na nn!:D
OdpowiedzUsuńHAHAHAHA Jest super!!! <3 Boski rozdział
OdpowiedzUsuń