niedziela, 25 sierpnia 2013

Rozdział 14 ♥

Punktem widzenia Miley 
Rano wstałam bardzo wcześnie,gdyż było mi zimno,lekko otworzyłam oczy,a na dworze,było widać,pochmurne niebo,wyprostowałam nogi,po czym chwyciłam telefon,który leżał na komodzie,spojrzałam na godzinę,wow!,Miley,5.40,a ty na nogach.Postanowiłam,wziąć,gorący prysznic,wstałam z łóżka,nagle poczułam,że czyjaś ręka,chwyciła,moje udo,tak,że nie mogłam się ruszyć,odwróciłam się
-gdzie idziesz?-spytał zachrypniętym głosem,mocno ściskając moje udo-jestem taki,do dupy dzisiaj-powiedział,puszczając moje udo,przewróciłam teatralnie oczami
-idę wziąć,gorący prysznic-powiedziałam i ruszyłam chwytający czyste ciuchy na dzisiaj,oraz strój kąpielowy
-mogę z tobą ?-spytał,kiedy już chciałam zamknąć drzwi
-Juuustin- jęknęłam
-weź,no proszę cię-błagał,zamknęłam drzwi,przekluczając je,wiem,że jestem wredna,ale nie chce takiego pierwszego razu,chce,żeby było wyjątkowo,ale wczoraj,nie wiem co mnie napadło,dziwnie się czuje,tak,jakoś inaczej,patrze na Justina i widzę go jak jakąś zdobycz,albo jestem psychiczna,sama już nie wiem,po wykąpaniu się,nałożyłam na siebie,strój kąpielowy,oraz krótkie szorty i top,wyszłam z łazienki,a po Justinie,ani śladu,gdzie on poszedł,zastanawiałam się chwile,po czym ruszyłam do kuchni,zrobiłam sobie i Justinowi,herbatę i przyszykowałam,nam kanapki,spojrzałam w stronę plaży,ani śladu,po Justinie
-no,ja chciałem przyszykować śniadanie widać,byłaś pierwsza-usłyszałam za sobą znajomy mi głos,odwróciłam się
-gdzie ty byłeś ?-spytałam,siadając koło niego
-a potem ci pokaże-zaśmiał się,wcinając kanapkę
-doobra-powiedziałam przeciągając,po śniadaniu,Justin,chciał mi pokazać,gdzie był,splątał nasze dłonie i prowadził nas,pod drzewo,zauważyłam,drabinę,przychyliłam głowę i spojrzałam w górę
-o domek,na drzewie-zaśmiałam się
-właź-pokazał na drabinę,zaśmiałam się histerycznie
-nie,mam lęk wysokości-oznajmiłam
-sprawie,że przestaniesz mieć,jakieś lęki,właź,będę cię osłaniać-powiedział z uśmiechem na twarzy
-a jak spadnę ?-spytałam mierząc całą drabinę,od góry do dołu
-nie spadniesz,jesteś ze mną,przy mnie,nic ci się nie stanie-odpowiedział,a ja podeszłam do drabinek i wchodziłam ,a za mną Justin ,zauważyłam,że patrzy się na mój tyłek
-możesz przestać?-spytałam,a on oderwał wzrok,od mojego tyłka
-sorry,lubię twój tyłek-zaśmiał się,zarumieniłam się,po czym dalej się wspinałam,aż byłam na miejscu
-wow!,ale tu pięknie-powiedziałam zachwycona,widoki,były przepiękne
-wiedziałem,że ci się spodoba,zawsze się tu chowałem-powiedział,przyglądając się mnie
-naprawdę?,przed czym ?-zaśmiałam się
-przed mamą,zawsze mnie szukała,a ja ciągle byłem w tej kryjówce-odpowiedział
-tak zwana,kryjówka Justina?-spytałam ponownie,po czym usiadłam wygodnie,na drewnianym miejscu,patrząc na widoki,szatyn usiadł koło mnie,położyłam głowę,na jego ramie
-chciałbym zatrzymać czas,wiesz jak?-spytał
-jak?-spytałam ciekawa
-przytrzymać skazówki zegara,niech zatrzymają się na zawszę-powiedział radośnie,co sprawiło,że się uśmiechnęłam-ciesze się,że mam wspaniałą rodzinę,są w moim sercu,ale jest takie miejsce w moim sercu,które tylko ty możesz zająć-spojrzałam na niego -kiedy cię poznałem...-zatrzymał się
-to co?-spytałam podejrzanie
-obiecaj,że nigdy mnie nie zostawisz-zaczął mówić nerwowo
-obiecuje-uspokoiłam go,a on podarował mi,przyjemnego całusa w policzek
-chciałbym spędzić z tobą resztę życia-powiedział,głaszcząc moje policzki
-a ty jesteś moim,życiem-oznajmiłam,uśmiechnął się szeroko
-posłuchaj-powiedział
-tak?-spytałam,nie wiedząc o co mu chodzi
-z twojego powodu,wstaje codziennie z uśmiechem na ustach i wychodzę do szkoły-zaczęłam chichotać,na co on również,byliśmy w siebie wtuleni-zastanawiam się,co się ze mną stało,ale to twoja zasługa-wypowiedziałam wielkie-ooo-z uśmiechem,on jest taki słodki-wiem,że jak przyjdę do szkoły,to zobaczę cię-powiedział mocno ściskając mnie
-przestań-powiedziałam,zawstydzona
-nie przestane,bo zawsze widzę,jak się do mnie uśmiechasz i jak walczysz,z tym kłamstwem o nas,ale wiesz,że nie potrafię,tak,podoba mi się twoja skóra,pocałunki cała ty-powiedział
-wiesz,czym dla mnie jesteś?,słońcem,czuje,że urodziłam się w dniu,kiedy lepiej cię poznałam,przy tobie czuje się,jak kobieta,chce być piękna,żeby się tobie podobać,żebyś mnie dotykał,całował i być z tobą-powiedziałam,aż poczułam,jak słona substancja spływa po moim policzku,tak bardzo go kocham,szatyn starł,dłonią,moją łzę i kazał mi patrzeć,w jego oczy
-od czubka głowy,aż po stopy,czuje się szczęśliwy,kiedy jesteś ze mną,kocham cię-powiedział,po czym składał,delikatne pocałunki,na mojej szyi,zaczęłam jęczeć,kiedy po czułam,że Justin,znalazł mój słaby punkt,odwróciłam się od niego
-dzień się jeszcze nie skończył,chodźmy popływać-pokazałam na słoneczko,które zawitało,zeszliśmy na ziemie,poszłam szybko po koc i ręczniki,po czym wybiegłam z domu,na plaże gdzie znajdował się Justin,rozłożyłam koc i położyłam na nim ręczniki,przy czym zaczęłam ściągać z siebie,ubranie zostając tylko w stroju
-seksownie,jak zawszę-powiedział,oblizując dolną wargę, wbiegłam do wody,nie zwracając,czy w ogóle,jest zimna,przyzwyczaiłam się,nagle zostałam pochlapana,przez Justina,zaczęłam piszczeć i się śmiać
-p-przestań,proszę-błagałam go,bo nie mogłam uciec,zaczął mnie gilgotać
-jeden całus,załatwi sprawę-szepnął mi do ucha,przytaknęłam,że dam mu tego całusa,a on odwrócił mnie w swoją stronę,zauważyłam,że na plaży pojawiło się trochę ludzi z innych domków-sąsiedzi,a teraz całus-pokazał na swoje usta,słodziak,podarowałam mu namiętny pocałunek,jednak nie pozwoliłam,na pogłębienie go,wyszłam szybko z wody,owinęłam się ręcznikiem i patrzałam,jak szatyn się z niej wynurza
-poopalam się-powiedziałam do niego,kiedy ten już był na brzegu
-dobra,ja też se zrobię mały relaks-powiedział,po czym przysiad się do mnie
-posmarujesz mi plecki ?-spytałam unosząc,dziwnie brwiami,zaśmiał się i chwycił krem,a już po chwili,poczułam przyjemne uczucie,na swoich plecach,jęknęłam z przyjemności
-daj nóżki-powiedział klepiąc moje udo,postawiłam koło niego jedną nogę i zaczęłam udawać,że mnie boli-coś ci jest w nogę?-spytał zmartwiony,próbowałam,powstrzymać się od śmiania,szatyn chwycił moją  kostkę i zaczął ją masować-tu cię boli?-zaśmiał się-nie-zaprzeczyłam,po czym jego ręka powędrowała,w górę,na moje łydki i znów zaczął je masować-a tu?-spytał-nie-zaczęłam kręcić głową,chłopak,chwycił swoimi dłoniami,moje udo i zaczął je masować,spojrzał na mnie i patrz mi prosto w oczy-a czy tu cię boli ?-uśmiechnął się-niee- jęknęłam,a on puścił moje udo
-tak się ze mną bawisz,hmm-westchnął,a ja położyłam się wygodnie na kocu,minęło sporo czasu,a ja zasnęłam dobre półgodziny,kiedy się obudziłam,leżałam na plecach,a Justin,był u kroczem na mnie,zaczął robić mi przyjemny masaż,ach robił to perfekcyjnie-mmmm-zaczęłam mruczeć
-podoba się?-spytał zadowolony
-co ty dzisiaj,taki miły?-spytałam zdziwiona,widziałam o co mu chodzi,chciał abym mu zaufała,ufam mu,ale chce go trzymać w napięciu
-ja,no...-zaciął się-Miley?-spytał
-taaak?-spytałam przyciągając zdanie
-nie będziesz zła,jak coś ci pokaże?-spytał,a ja od razu wstałam i spojrzałam na niego pytająco
-zależy co-odpowiedziałam,chłopak uniósł,jedną rękę w górę i wskazującym palcem,pokazał kierunek w którym miałam spojrzeć,zrobiłam to,a na mojej twarzy było widać zaskoczenie,jakieś kobiety,były bez stanika kąpielowego,zaczęłam wydobywać głupie słowa,jak "o.m.g",szatyn głośno się zaśmiał
-pokazują piersi-zaczęłam mówić piskliwym głosem,a szatyn nie przestawał się śmiać-nie wierze,ale maleńkie-mówiłam zaszokowana,po czym głośno się zaśmiałam-hahaa,dama z obwisłymi cyckami,hahaa,wstydziła by się-zaczęłam ją wyśmiewać
-tutaj to normalne-powiedział spokojnie Justin
-naprawdę ?-spytałam zdziwiona
-nikogo to nie szokuje,są nowocześni-odpowiedział,a ja zawyłam
-ta nieźle wygląda,bezwstydne i obrzydliwe-mówiłam skwaszona,patrząc na kobietę
-może pójdziesz w ich ślady-powiedział,a ja walnęłam go w ramie,bezwstydny,tak samo zboczony co te staruszki
-oszalałeś ?!-spytałam zła
-dlaczego?-spytał zdziwiony
-mam chodzić nago?!-krzyknęłam na niego
-to normalne-zaczął je bronić,odwróciłam się od niego
-nie ma mowy-zaczęłam mówić pod nosem
-tchórz-powiedział zadowolony,na te słowo zareagowałam nerwowo
-nie jestem tchórzem-zaprzeczyłam oschle-ale nie rozbiorę się-powiedziałam
-tchórz-powiedział zadowolony,wstałam i chciałam mu pokazać kto jest tchórzem,na pewno nie ja,nie zna mnie,tak dobrze
-ach tak,to patrz,przekonasz się-wyśmiewałam go,po czym weszłam do wody,i zaczęłam ściągać górną część stroju,kiedy już byłam głębiej wodzie,chwyciłam  w dłoń mój stanik kąpielowy i wymachiwałam nim,do szatyna,zaczęłam chichotać pod nosem

Punktem widzenia Justina 
Była taka piękna,kiedy wchodziła do tej wody,ale jak już wymachiwała tym stanikiem,zrobiłem się czerwony,bo zauważyłem,jak jacyś chłopaki,patrzą się na moją kobietę,szybkim tempem wskoczyłem do wody,podpłynąłem do niej,chcąc ją zasłonić,od tych kutasów,ona zakładała z powrotem strój,przy czym chichotała
-jednak nie jestem tchórzem ?-spytała
-wiesz,co?,kochać się ze mną,to zbrodnia,a jak wskoczyć do wody i ściągnąć z siebie,stanik,to nie problem-zaczął mówić,kiedy ta,już była ubrana,wyszliśmy z wody,a ona zaczęła klaskać i być z siebie zadowolona
-co ci jest ?-spytała mnie,byłem strasznie zły,aż się trząsłem
-kurwa,wszyscy faceci,na ciebie patrzeli-zacząłem
-zazdrosny-oznajmiła,miała racje,jestem w chuj zazdrosny-tak-powiedziałem i złączyłem nasze usta,po czym ona je oderwała
-uwielbiam to-po czym rzuciła się na mnie i złączyła nasze usta,jej pocałunki sprawiają,że zapominam o gniewie,chciałbym,aby była ze mną blisko,ale ona nie chce,jeszcze,a ja chce ją mieć całą,dla siebie,chciałem,żeby mi zaufała,ale gówno robię,jestem do dupy,powiedziała "kiedy,ja poproszę o ciebie",muszę poczekać,jesteś silny Justin.
Cały dzień minął nam świetnie,ale w końcu się zmęczyliśmy i wróciliśmy do chatki,od razu,położyłem się na łóżko,chcąc zamknąć oczy i obudzić się jutro,jednak Miley,kazała mi przygotować kolacje,więc zero swobody,ruszyłem do kuchni
-gdzie idziesz  ?-spytałem dziewczyny,która grzebała w swojej torbie
-wykąpać się-odpowiedziała krótko,cóż nie będę się pytał,czy mogę z nią,bo znam odpowiedź,ruszyłem dalej,przyszykowałem nam,szampana w końcu to nasz ostatni dzień i chce go zapamiętać,spaghetti wszystko ładnie położyłem na stole w pokoju,gdy wszystko było na swoim miejscu,usłyszałem krzyk,dochodzący z łazienki,wejść czy nie wejść?,opierzy mnie
-Juuuutin!!!-krzyk
-mam wejść ?-spytałem krzycząc,martwiłem się,że coś się jej stało
-taak- wykrzyknęła,otworzyłem powoli drzwi i wszedłem do łazienki,a tam doznałem szoku...


___________________________________________________
 jak myślicie co Justin zobaczył? :)
Od razu chce powiedzieć,że przepraszam zaniedbałam ostatnio moje opowiadania,ale to się zmieni
następny rozdziału,możecie spodziewać się już niedługo 


KOMENTUJCIE !!!!

12 komentarzy:

  1. Hahahahaha boski rozdział hahahaha....
    Ale w tym momencie??? SERIO??? uh....

    OdpowiedzUsuń
  2. no w takim momencie czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. właśnie nie wiem,ale się boje ;oo czekam na następny,tylko szybciej

    OdpowiedzUsuń
  4. Miley umie pokazać,że nie jest taką,boi dupą za przeproszeniem :D,a co do Justina sam mam złe myśli;) czekam na dalszy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. boje się co on tam zobaczył , czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. co mam teraz myśleć,boje się ;33 dodaj jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  7. ej no wstaw ten rozdzial jeszcze dzis ;}

    OdpowiedzUsuń
  8. ej wstaw rozdział jak najszybciej uwielbiam jak piszesz :) boje się co on tam zobaczył

    OdpowiedzUsuń
  9. rany jestem w kropce,chce już następny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. w takiej chwili ;o kolejny proszę !

    OdpowiedzUsuń
  11. duszka ?,nie wiem pisz,bo umrę z ciekawości :D

    OdpowiedzUsuń